sobota

Armenia - zdjęcia z Erewania

Armenia - Erewań
Centralny plac Erewania w nocy...









Armenia - Erewań
...i w dzień.

Armenia - Erewań

Armenia - Erewań

Armenia - Erewań

Armenia - Erewań

Armenia - Erewań

Armenia - Erewań

wtorek

ARMENIA: Przy stole z tamadą

Armenia była podobno jedyną republiką w ZSRR, w której nigdy nie było izb wytrzeźwień.
Z dwóch powodów. Po pierwsze – kiedy pijany leży na ulicy na przykład w Moskwie, to leży, aż go zabierze milicja, natomiast w Erewaniu nie poleży, bo pierwszy przechodzący go podniesie, odwiezie do domu, przygarnie, zatroszczy się…

Drugi powód jest jeszcze ważniejszy - Ormianie nie piją. Ormianie piją i jedzą, piją i rozmawiają, piją i śpiewają, piją i tańczą, a wreszcie piją i wznoszą toasty.
Dlatego mało kto zdąży się upić. Ja – z wielki wstydem przyznaję - zdążyłem, ale wcześniej przekonałem się jak pięknie piją Ormianie. W porównaniu z nimi, Polacy kiedy siadają za stołem, są w swoich obyczajach byle jacy i banalni. Wszystkie nasze wezwania do pijackiego czynu typu „Chluśniem, bo uśniem” czy „No to siup w ten głupi dziub”, to głupie gadanie, które w Armenii niczego nie znaczy.
U Ormian podnoszenie kieliszka to obrządek, rytuał, który nie ma nas przybliżyć do szybkiego podniesienia poziomu alkoholu we krwi, ale do wyrażenia szacunku, przyjaźni, miłości, radości ze spotkania, pięknych życzeń na przyszłość…
Tylko po to aby poznać sztukę wznoszenia toastów warto pojechać do Armenii.

Przede wszystkim wygłaszanie toastów jest funkcją, która gospodarz powierza komuś dla kogo ma szczególny szacunek. Tak wyznaczona osoba, nazywaną tu tamada staje się mistrzem ceremonii. Bez tamady w Armenii nie ma picia. Tamada sam wznosi toasty, udziela głosu innym, pilnuje tempa picia, dba o to jaki alkohol i kiedy pojawia się na stole.
Tamada ma także władzę decyzji, że w danym momencie odstawiamy szkło i zabieramy się za szaszłyk, gotowaną baraninę, gołąbki w liściach z winogron…
Albo, że właśnie teraz wstajemy i tańczymy.
Albo śpiewamy…

Dzięki instytucji tamady, Ormianie choć wcale nie piją mniej niż Rosjanie czy Ukraińcy, nie upijają się na sowiecki sposób. I dlatego nie potrzebują izb wytrzeźwień.
Ormianie nie piją, aby się upić. Dla nich ważny jest sam proces picia, nie jego efekt.

Simon - ojciec naszego przyjaciela Armena, wybrał tamadą, swojego od 50 lat przyjaciela - Emila. A Emil jest mistrzem toastów.
Kiedy zaczął od wzniesienia kieliszków za nasze spotkanie mówił o tym jak podobna jest historia Polaków i Ormian, mówił o Quo Vadis Sienkiewicza, mówił o polskich bokserach z lat 60-tych i 70 tych o jego bliskich rozrzuconych po świecie, o ludziach którzy są mu bliscy a znają Polskę, albo byli w Polsce... I te wszystkie wątki w jakiś przecudowny sposób połączył naszym spotkaniem w domu Simona w Zwartnoc pod Erewaniem.
Jeśli czegoś żałuję z Armenii, to tylko tego, że przy tym stole nie robiłem notatek, nie spisywałem toastów wznoszonych przez Emila, Simona, Armena… Każdy był perełką oratorską, godną zapisania.

Wygłoszony toast nie jest sygnałem do wypicia. Zanim wódka winogronowa wleje się do gardła, trzeba spełnić prawo drugiego toastu, czyli uzupełnienia wzniesionego toastu o swoją równie kwiecistą i równie długą orację.

Jest też zasada wzajemności. Po toaście wzniesionym przez gospodarzy, tamada dyskretnie zasugeruje gościom, ze teraz kolej na ich opowieść.

Nie wolno wznosić toastów za cokolwiek. Przykładowo, polskie pijackie „coby się nam dzieci głupie nie rodziły” byłoby w Armenii grubym nietaktem. Toast musi być konkretnie zaadresowany, musi wyrażać konkretną intencję, konkretną osobę albo sytuację. Choć i tu można się pomylić.
Nasz toast za żonę Armena spotkał się z taktownym acz stanowczym odporem Emila – tamady. Otóż, za młodą kobietę-mężatkę się toastów nie wznosi. Można, wręcz należy, wymienić jej imię pijąc za jej męża, pijąc za rodzinę, pijąc za dzieci.
Ale za nią samą – nie. Bo taki toast jest jakby zalecaniem się, jakby zamachem na świętość żony przyjaciela czy kolegi.

Z bardzo trudnego ormiańskiego języka nauczyłem się tylko jednego słowa: anusz, co znaczy mniej więcej tyle co nasze „na zdrowie” (niech nam pójdzie na zdrowie). Ale anusz mówimy dopiero po wyczerpaniu rytuału toastowego, po stuknięciu się ze wszystkimi siedzącymi przy stole i po dopiero wypiciu kieliszka.

„Niech dobry Bóg, który stworzył tę winorośl, z której zrobiliśmy tę wódkę, który sprawił że słońce ogrzewało jej liście, który zesłał deszcz, żeby rosło i dojrzewało, który zesłał wiatr żeby nas chłodził kiedy ciężko pracowaliśmy zrywając winogrona, żeby sprawił abyśmy jeszcze kiedyś mogli zobaczyć Armenię, żebyśmy mogli brać kolejne lekcje w trudnej sztuce ormiańskich toastów. Anusz.”
Nasz tekst o ormiańskich zwyczajach toastowych został opublikowany na stronach turystycznych portalu gazeta.pl.

piątek

"ARMENIA. Kamienie silniejsze niż człowiek" - fantastyczny album fotograficzny

Armenia - Kamienie silniejsze niż człowiek. Album fotograficzny

W zasadzie nie da się opisać albumu fotograficznego, nawet udostępniając kilka zdjęć w internetowej jakości. Ten album „ARMENIA – Kamienie silniejsze niż człowiek” przygotowany przez księdza Stanisława Pinderę jest po prostu fantastyczny.
Każdy komu Armenia jest jakkolwiek bliska sercu powinien go mieć.
Kosztuje ponad prawie 80 złotych (ja kupiłem w merlinie za 75,0), ale na stronie promocyjnej albumu można go zamówić za 65 złotych. Warto.

Armenia - Kamienie silniejsze niż człowiek. Album fotograficzny

Oto fragment "od autora" ks. Pindery:
"Album niniejszy przywołuje wielkie emocje i pytanie jakie się cisnęło na usta, kiedy po raz pierwszy moje stopy dotknęły armeńskiej ziemi – jakaż ta Armenia jest? Nie przypuszczałem nawet wtedy, że czekają mnie kolejne powroty i wiele spotkań z zamierzchłą przeszłością. To tam dowiedziałem się, że Erewań założono kilkadziesiąt lat przed Rzymem, że to pierwszy chrześcijański kraj na świecie, że ormiańscy mnisi pierwsi przełożyli Biblię, że w obronie chrześcijaństwa Ormianie stoczyli wojnę z Persją w V wieku… […]

W roku 2001 Ormianie obchodzili 1700-lecie przyjęcia chrześcijaństwa. To najstarszy chrześcijański kraj na świecie. 1600 lat temu powstał alfabet ormiański, stworzony przez Masztoca. Słowo pisane i religia służyły zachowaniu narodowej tożsamości. Było to niezwykle potrzebne dla tego kraju, który przelał w swojej obronie tyle krwi, broniąc się przed najeźdźcami. To cud prawdziwy, że ten naród jeszcze żyje…

Pozostaje we mnie niezapomniane wrażenie ze spotkań z ludźmi, których miałem szczęście spotkać na drogach mojego pielgrzymowania z aparatem w ręku, pozostaje wspomnienie urzekającego piękna. Tak, Armenia to piękny kraj chociaż na ogół mało znany. Ale gdy choć trochę pozna się jego piękno, historię, to pewnie tak jak w moim przypadku kusić zacznie swoimi tajemnicami i nakłaniać do zobaczenia na własne oczy tego miejsca, skąd potomkowie Noego, ocalawszy z wód potopu, rozeszli się po całym świecie. Jeśli tym albumem udało mi się wzbudzić głębszą refleksję nad tym krajem, który jest rówieśnikiem najstarszych cywilizacji świata – to włożony trud sowicie się opłacił. […]"
Ks. Stanisław Pindera

Armenia - Kamienie silniejsze niż człowiek. Album fotograficzny

I jeszcze kawałeczek słowa wstępnego, napisanego przez kardynała Grocholewskiego:
"Niech ten album – ukazujący piękno natury i bogactwo wartości duchowych Armenii – będzie wyrazem podziwu dla tego niezwykłego kraju, o którym pisał poeta Hovhannes Tumanyan „lecz ciągle żyjesz, mimo ran wyprostowana, mądra, zamyślona i smutna, ze swoim Bogiem”…
Kardynał Zenon Grocholewski

Zdjęcia pochodzą ze strony promocyjnej albumu: www.armenia-album.pl

piątek

Armenia – przeczytaj zanim pojedziesz

Literatura na temat Armenii jest dość uboga, szczególnie w języku polskim. Udało nam się znaleźć tylko jeden w miarę aktualny przewodnik po polsku.

Armenia - przewodnik po polsku

Nieco lepszy, bo aktualniejszy i podający odrobinę więcej informacji jest przewodnik Lonely Planet po angielsku.
Armenia - przewodnik po angielsku

Jeśli zaś chce się po Armenii chodzić warto przeczytać tę książeczkę (po angielsku), którą widać na zdjęciu poniżej.

Armenia - chodzenie po górach, przewodnik

Kupiliśmy ją już w Erewaniu (bardzo kompetentna informacja turystyczna tuż przy placu Republiki w Erewaniu - polecamy). Nie wiem czy jest dostępna w Polsce.
Jedyna wada tej publikacji jest taka, że omawiając trasę na Aragac, pisze tylko o wejściu na południowy (najłatwiejszy) wierzchołek.
Więcej informacji można znaleźć oczywiście w internecie. Polecamy szczególnie relację z podróży z 2005 roku (link obok w naszej linkowni), której autor przysłał nam własnoręczny schemat Aragac.
Wielkie dzięki!
Armenia ze wszystkich stron jest też fantastycznie opisana na tej angielskojęzycznej stronie o tym kraju.